niedziela, 12 stycznia 2014

,, MIŁOŚĆ, AŻ DO ŚMIERCI"

Witajcie Kochani Trybuci!
 Jak wam minęły święta? Mam nadzieje, że dobrze, tak jak mi :). Szkoda tylko, że bez śniegu. Był ktoś na Hobbicie? Jak wrażenia? Mi się tam bardzo podobało. Jeśli się zastanawiacie co to za piosenka, puszczona przy końcowych napisach to jest " I See Fire" Eda Sheerana. Osobiście uważam, że jest cudowna *-*. Jak tam, w Nowym Roku? U mnie duuużo nauki. No i.... czekam na ferie.
  No to tyle, miłego czytania i niech los zawsze wam sprzyja.

Shadow

ROZDZIAŁ III

   Gdy wchodzi mój stylista Meero Aroe, jestem umyta, uczesana i na wszelkie sposoby torturowana. Moja ekipa przygotowawcza jest niezwykle rozgadana, nie ma potrzeby, żebym się odzywała. Trochę mnie irytują, ale to może dlatego, że traktują Igrzyska jak zabawę. Z drugiej strony Igrzyska są właśnie po to: aby zabawić kapryśny Kapitol.
    Meero wygania ekipę i przedstawia mi się. Jest niski i chudy. Jego oczy mają nienaturalny zielony odcień, włosy są idealnie szare. Mimo to wydaje się miły i nie papla wciąż o Igrzyskach, więc postanawiam mu zaufać. Ubiera mnie w brązowoczarny kombinezon z maleńkimi szmaragdami, przypominający korę drzewa. Na ramiona wkłada pelerynę z migoczących liści różny kolorów. Podaję mi zielone, długie do łokci rękawiczki. W rozpuszczone włosy wplątuję zielone pasemka i młode listki oraz gdzie, nie gdzie plecie warkoczyki. Ubieram proste, czarne buty na koturnie. Meero maluje mi na powiekach liście, rzęsy wydłuża zielonym tuszem. Nie wiem jak to zrobił, ale moje oczy wyglądają bardzo intensywnie na tle makijażu. Przeglądam się w lustrze i stwierdzam, że wyglądam jak drzewo. Oby to przekonało publiczność. Meero prowadzi mnie do windy i upomina bym udawała najszczęśliwszą na świecie. Aha. Cudownie. Dobrze, że umiem kłamać.
   Stylista pokazuje mi rydwan i spogląda na mnie krytycznie. Przechyla głowę na bok  i uśmiecha się z zadowoleniem.
- Cudnie.- wzdycha.- Piękna twarzyczka. Nic nie trzeba poprawiać.-mruga do mnie.- Pójdę po resztę. Dasz sobie radę? Mamy jeszcze parę minutek. To potrwa chwileczkę.
  Zostawia mnie samą, a ja nie potrafię nie uśmiechnąć się na wspomnienie jego kapitolskiego akcentu i zdrobnień. Nie jest taki zły. Zależy mu na tym, abym dobrze wyszła, bo to będzie o nim dobrze świadczyć. Pasuje mi to, niech robi swoje.
  Obracam głowę, by spojrzeć na resztę trybutów. Niektórzy strojem mnie przewyższają, mam to gdzieś. I tak mam marne szanse. Grunt to wiara w siebie, nie?
  Nikt nie zwraca na mnie uwagi, ale nie wiem czy to dobrze. Chyba wole być cichą myszką. Mimo to się denerwuje. Chrzanić Kapitol, ale w domu mnie zobaczą. Chcę, żeby rodzina myślała o mnie nie jako o przegranej dziewczynce, która się u nich wychowała, tylko młodej, dojrzałej kobiecie, która na śmierć poszła z podniesioną głową. Czemu brzmi to tak melodramatycznie?
  Głaskam najbliższego konia, po mokrych nozdrzach i wzdycham ciężko. Czy to nie dziwne, że zwierzęta są w pewnym sensie lepiej traktowane tu niż ludzie? A może to my mamy się stać zwierzętami?
- Meero się postarał. Wyglądasz ślicznie.
  Obracam się gwałtownie, wystraszona, ale i zła, ponieważ widać jak na ręce, że łatwo mnie podejść. mimo to złość ustępuję zdziwieniu, kiedy widzę przed sobą Iana, opartego o bok rydwanu. Jest ubrany w zieloną bluzkę i beżowe spodnie. Czarne włosy misternie postawione do góry, pozwalają lepiej przyjrzeć się niemal czarnym oczom. Widać też tę bliznę nad lewym okiem przerywającą brew, przecinającą czoło po lewej stronie i kończącą się na linii włosów. Patrzy na mnie spode łba, jego twarz jak zwykle jest poważna, może nawet smutna. Widząc jego inteligentne spojrzenie, oczywiście, rumienię się. Spuszczam wzrok, w nadziei że tego nie zauważy. Prostuję się i podchodzi do mnie wolno. Przystaje i wyciąga rękę ku mojej tworzy. Chwyta palcami mój podbródek i unosi w górę. Zostaje zmuszona do spojrzenia mu w twarz, a mój wzrok mimowolnie spoczywa na jego oczach.
- Zawszę- upomina- utrzymuj kontakt wzrokowy z przeciwnikiem.Z a w s z e. To może ci uratować życie. Ja jestem przykładem. Omal nie zginąłem odwracając wzrok od... przyjaciółki. Mam nawet po tym ślad.-spoglądam na bliznę, a jego milczenie  i ból w oczach, są dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Nagle przychodzi mi na myśl, dlaczego nie pozwolił jej usunąć?
- Jest dla mnie czymś w rodzaju... ostrzeżenia- mówi, jakby czytał mi w myślach.- Nigdy nie ufaj ludziom. Nawet tym najważniejszym. Nie wiadomo, kiedy cię zranią- puszcza mój podbródek  i odsuwa się o krok.
   Patrzy na mnie z góry.
-Plecy proste, głowa do góry, broda wysoko, szeroki uśmiech- poucza, pokazując na sobie te czynności.     
   Uśmiech, choć wymuszony całkiem odmienia mu twarz. Jest bardziej... jasna?
   Unoszę brwi.
- Rzeczywiście, jest mi do śmiechu- mruczę, podpierając się w biodrach.
   Uśmiech znika.
-Nie musi być. Nigdy nie jest. Ale lepiej udawać, niż skończyć głodna i bez sponsorów.
   Drżę na samą myśl. Przygryzam wargę, ale kiwam głową na znak zgody. Kątem oka wychwytuję w jego oczach zmianę nastroju. Jakby czułość, albo jeszcze większy smutek. W jego wypadku, jedno równa się drugie.
   Słyszę ciche kroki i odwracam się w stronę drzwi, którymi weszłam, a tam widzę kroczącego raźno Luckasa z Nelly przy boku. Jest ubrany podobnie do mnie z małymi różnicami jakimi jak peleryna- z czerwono- pomarańczowymi liśćmi- i tym podobne. Wydaję się rozluźniony i pewny siebie, i zazdroszczę mu tego. Ja pewnie trzęsę się na całym ciele.
- No już czas- odzywa się Nelly, gdy do nas podchodzą. Obdarza mnie uśmiechem.- Jesteś przepiękna. Proszę, proszę trochę zieleni robi cuda! A teraz: raz, dwa! Do rydwanu, marsz!
   Wskakuję na przyczepę, a za mną Luckas. Kiwa mi głową z umiarkowanym uśmiechem, więc odpowiadam tym samym.
- Wiecie co macie robić-mówi Ian. - Mają was pokochać, a w y tego chcecie.
   Potwierdzamy oboje, kiedy to pierwszy pojazd ruszą. Drzwi stoją otworem, ludzie krzyczą  jak szaleni, witając trybutów. Chwytam się poręczy i mocno ściskam, aby rozładować kłębiące się we mnie emocję. Widzę, że Luckas robi to samo i oddycha głęboko. Gdy pojazd rusza Odwracam jeszcze głowę,  by spotkać wzrokiem Iana. Stoi tam gdzie wcześniej i unosi ręce, by przesunąć dwoma palcami po wargach. Prosi o śmiech.
   Gdy więc wyjeżdżamy przez wrota, jestem wyprostowana jak struna, głowę uniesioną,  podbródek dumnie postawiony do góry, a do twarzy przyklejony najseksowniejszy i  najszerszy uśmiech na jaki zdołałam się zdobyć. Krzyki i muzyka mnie ogłuszają, ale nie przejmuję się tym i macham serdecznie w stronę tłumu, uśmiecham się szeroko, posyłam buziaki i mrugam figlarnie. Kapitolczykom najwyraźniej sie to podoba, bo wykrzykują  coś do mnie i długo pokazuję mnie na ekranach. Zerkam na nie i domyślam się dlaczego. Wyglądam trochę, jak elfka, czy najada w tym stroju i z rozwianymi włosami. Kto by pomyślał? Do tego liście na mojej pelerynie trzepoczą i oplatają mnie, jakbym  była w centrum wiru powietrza. Do tego, układają się one wraz z moimi ruchami co powoduje wrażenie, że panuję nad nimi. Wiem, że będę musiała ucałować Meero za to cudo.
  Zatrzymujemy się przed rezydencją prezydenta, by wysłuchać hymnu i oficjalnego powitania prezydenta. Potem już tylko robimy jeden obrót i ruszamy w drogę powrotną.
  Gdy zeskakuję z rydwanu, drzwi się zamykają, a do nas podchodzą nasi styliści, Nelly i Ian. Bez wahania podchodzę Meero i całuję o w policzek.
- Dzięki- mówie.
  Czerwienieje na tworzy i poklepuję mnie delikatnie po policzku.
- Nie ma za co, księżniczko. Jesteś taka piękniusia, że ja tylko to podkreśliłem.
  Napotykam na  sobie czyjeś spojrzenie , więc odwracam wzrok i widzę wpatrzonego ze mnie z zaciekawieniem Iana. Uśmiecham się do niego szeroko, podnosząc absurdalnie wysoko brodę. Patrzy na mnie krytycznie, ale z rozbawieniem i robi to samo jest ode mnie dużo wyższy i nie mam szans mu dorównać. Prycham, na co on unosi lekko kąciki ust, ale zaraz zmienia się w ponurego mentora.
- Chodźmy... Było nieźle.
   N i e ź l e ?
  

 





niedziela, 15 grudnia 2013

,, MIŁOŚĆ, AŻ DO ŚMIERCI"

Witam trybuci!
Pfff.... ile nauki! Na nic nie ma czasu. Nauka, nauka, nauka ....Większość z was wie o czym mówię. Ale nic, bywa, życie. Udało mi się znaleść chwile wytchnienia, więc oto ja! Musze dodać, że przeczytałam ,,Szeptem"! Kocham :3 ! Ale was nie dalej nie zanudzam. Miłego czytania i niech los zawsze wam sprzyja!

  Shadow

P.S. Następny rozdział jakoś tak za tydzień.


ROZDZIAŁ II

  Siedzę w wagonie, czekając na objad. Nelly uprzedziła nas, że musimy chwile poczekać i poszła szukać naszego mentora. Ian Mann- młody ciemnooki dwudziestolatek, zwycięzca czterdziestych pierwszych Igrzysk Głodowych. Czupryna czarnych włosów, zakrywa mu bliznę na czole, którą zarobił na arenie. Jest prawie niewidoczna, on chyba jej nie znosi. Mieszka samotnie w opuszczonej Wiosce Zwycięzców,  ale można go co dziennie zobaczyć, biegającego rano po ulicy. Wiadome jest również, że dużo ćwiczy ,o czym świadczy jego atletyczna sylwetka. Do tego przystojna twarz i to wystarczy, aby każda Kapitolka o nim marzyła. Mann jest jednak bardzo skryty, jego twarzy nigdy nie rozjaśnia uśmiech, oczy pozostają ponure. Wydaje się inteligentny, roztropny, pomysłowy i sprawny fizycznie, sławy dodaje mu młody wiek. Co najważniejsze ma mi pomagać na arenie, a każda pomoc, nawet najmniejsza się sprzyda.
  Patrze w przestrzeń, ignorując Luckasa i starając się wymazać widok pięknej, elfiej twarzy Amala, który tak dotkliwie mnie skrzywdził. Pociesza mnie myśl, że pewnie go już nie zobaczę. Idiotyczny prosiak, myśle.
  Drzwi wagonu otwierają się , wchodzi obsługa , a za nią wysoki mężczyzna. To mój mentor- Ian Mann. Teraz dopiero widzę jaki jest wysoki. Sięgam mu najwyżej do ramion, jest trochę wyższy od Shanka lub też Amala. Kroczy pewnie, z rękami w kieszeniach. Jest jakby znudzony, a przy tym jeszcze bardziej ponury. Zastanawiam się czy na jego twarzy kiedykolwiek wcześniej gościł uśmiech.
  Kiedy się zbliża ze spuszczoną głową, ale utkwionym w nas spojrzeniem, doznaje dziwnego uczucia, gdzieś w okolicy żołądka. Przypomina mi się, że kiedyś coś takiego czułam, ale nie tak silne i niespodziewane. Zdenerwowanie? Coś podobnego...
 Siada naprzeciwko nas, uważnie obserwując. Czerwienie się pod tym ponurym spojrzeniem, wiec zirytowana spuszczam głowę, ukrywając twarz we włosach. Czekamy wraz z Luckasem, aż nasz mentor się odezwie, ale najwyraźniej woli cisze. Lustruje nas wzrokiem, oceniając wzrost, siłę, ewentualne zdolności. Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Zaciskam dłonie w pięści, usiłując ich drżenie. W końcu Ian wzdycha z rezygnacją. Unoszę głowę ciekawa czy, aż tak źle wypadliśmy w jego oczach. On jednak doskonale skrywa uczucia, do tego zwrócił spojrzenie na okno za nami.
- Luckas i Metree...-odezwał się nagle, zerkając na każde z kolei.- Znacie się?
  jestem zaintrygowana jego głosem. Jest głęboki i dźwięczny, przy tym cichy i trochę groźny. Wzdrygam się, po czym odpowiadam nieśmiało:
-Widzimy się w szkole. Nie zawiązaliśmy znajomości.
 Luckas kiwa głową na potwierdzenie tych słów. Ian wydyma usta w zamyśleniu i opiera się o oparcie fotela.
- Może to i lepiej... - wzdycha.- Moja przyjaciółka, z którą trafiłem na arenę nie zawachała się mnie zaatakować. Nie miła szczęścia mnie wykończyć...- pokręcił głową.- Tak będzie łatwiej. Dla was. Nie będziecie musieli się nienawidzić za śmierć drugiego.
  Ponownie się wzdrygam. Zerkam na Luckasa; trochę pozieleniał, wygląda jagby zaraz miał zemdleć. Nie chce wiedzieć jak wyglądam ja.
 Ian przygląda się nam, z przekrzywioną głową. Mam ochotę go uderzyć. I to tak zdrowo.
-Nie będę was oszukiwać-odezwał się znowu.- Na arenie nie możecie liczyć na litość. Przy pierwszej okazji staniecie się celem ataku. Nie wyolbrzymiam tego. Taka jest prawda. Dlatego pytam: Wolicie, żebym udzielał wam rad osobno? Jeśli tak, nie będę was winić. Wy też nie macie za co. Każda informacja na wasz temat może doprowadzić do waszej śmierci. Więc jak?
  Zastanawiam się nad tym co powiedział. Może powinno mnie to przerazić, może nawet i tak było, ale prawda mnie dziwnie uspokaja. Wiem, że Ian nie okłamie mnie w żadnej sprawie. wzdycham.
- Sama nie wiem- przyznaje.- Na razie uważam, że nic nie szkodzi jeśli poinstruujesz nas razem. Może później nadejdzie czas na podział.
  Mentor przygląda mi się przez chwile, po czym się otrząsa i patrzy na Luckasa. Chłopak masuje nasadę nosa, po chwili odpowiada.
- Może być. Na razie, chyba nie zaszkodzi.
  Ian mruczy coś pod nosem, sięgając po szklankę z sokiem.
- Czym się zajmowaliście w domu?
   Na początku pytanie wydaje mi się dziwne, ale potem dostrzegam w nich sens. Ian chce się dowiedzieć jakie mamy zdolności, a najczęściej są one związane z pracą wykonywaną w Dystryktach. No i jeszcze broń.
- Zajmowałem się ścinaniem drzew- odparł Luckas.- Z tego co wiem, ona także robiła coś w tym stylu.-dodał, pokazując na mnie.
   Potwierdzam.
- Pomagałam też w wyrobie papieru.
  Mentor kiwa głową. Wzdycha. Wydaje się być zmęczony. I może trochę przygnębiony.
- Po objedzie, odpocznijcie- rozkazuję.- Jeszcze jedno. Igrzyska można wygrać jednym sposobem- nachylamy się ku niemu.- Niech Kapitol... was pokocha.
  Wstaję i odchodzi zostawiając nas zdziwionych, w wagonie pociągu wiozącego nas na śmierć.





czwartek, 28 listopada 2013

,, MIŁOŚĆ, AŻ DO ŚMIERCI"

CZEŚĆ!
Długo mnie nie było, ale mam strasznie duużo nauki! Ale na szczęście znalazłam chwilkę, żeby napisac pierwszy rozdział ,,Miłości, aż po śmierć", specjalnie dla wszystkich trybutów oraz zainteresowanych! Mam nadzieje, że wam się spodoba, bo wiecie ja dopiero zaczynam .... Może podacie linki do swoich blogów? Z chęcią poczytam :).

  Miłego czytania :*
        Shadow

                                                                              ROZDZIAŁ I

-Metree Meelysee
 Słyszę i wpadam w panikę. Głowy stojących przede mną rówieśników obracają się ku mnie, w ich oczach widzę współczucie, ale i ulgę bo to nie oni będą brać udział w czterdziestych piątych Głodowych Igrzyskach. Kobiecym trybutem będę ja.
 Mimo przejmującego strachu, opanowującego moje ciało, szepczę do przytulonej do mnie siostry:
-Nie wasz się za mnie zgłaszać.
 Wyzwalam się z jej uścisku, unoszę wysoko głowę i kroczę dzielnie ku podwyższeniu u stóp Pałacu Sprawiedliwości Siódmego Dystryktu.Wchodzę po schodach i z trudem hamuje potok łez, cisnących mi się do oczu.
 Staję obok ubranej na jasny róż Nilly Nellowe, mojej przyszłej opiekunce.Obdarza mnie promiennym uśmiechem i przedstawia hucznie i pyta o ochotników.
 Cisza. Dziwne, ale czuje ulgę. Wolę zginać, niż patrzeć na śmierć osoby, która mnie zastąpiła. Jeszcze bardziej nie chce patrzeć na śmierć siostry.
 Nilly podchodzi do kuli z nazwiskami chłopców, sięga i wyciąga staranie złożoną karteczkę z nazwiskiem mojego wroga, taką samą na jakiej znajdowało się moje nazwisko. Nellowe podchodzi do mikrofonu, odchrząkuje i czyta:
- Luckas Greoy!
 Przez tłum przedziera się niski, choć niezwykle mocno umięśniony brunet wezwany na podium. Wyraz jego twarzy pozostaje nieodgadniony, ale w jego niebieskich oczach widzę ból. Ale tylko przez chwilę. Kroczy ku nieuniknionemu, blady ale spokojny- wtedy go rozpoznaje. Ma szesnaście lat, w szkole chodził do o jeden rocznik niższej klasy ode mnie. Na szczęście znałam go tylko z widzenia.
 Staje obok mnie i zerka na mnie. Nie ocenia jednak czy jestem groźną przeciwniczką, jedynie mnie rozpoznał i chyba mi współczuje.Podobnie jak u mnie, i w jego przypadku nikt nie zgłasza się na ochotnika.
 Burmistrz wygłasza specjalne przemówienie poświęcone Traktacie o Zdradzie, ja jednak go nie słucham. Chłonę każdy podmuch wiatru, każdy dźwięk lasu. Koduje w pamięci zapach puszczy, widok drzew. Wiem, że już tu nie wrócę. Na Igrzyskach po prostu nie mam szans. Opuszczam dom, aby walczyć na śmierć i życie, dla uciechy Kapitolu, choć pewnie to pierwsze mi się przydarzy. Umierając, chcę jednak pamiętać dom...
 Cieszę się, że rodzice dadzą sobie radę, gdy mnie zabraknie. Asue... Może mieć problem z zaakceptowaniem mojej śmierci, ale da sobie radę. Shank jej pomoże. Jest silny, będzie podporą dla rodziców i Asue w czasie tych najtrudniejszych chwil. Wiem, że mój brat ich nie zawiedzie.
 Obracam się w stronę Luckasa, by uścisnąć mu dłoń. Jest niesłychanie silny. Mimowolnie, myślę że będzie trudnym przeciwnikiem. Szybko odsuwam od siebie tą myśl. Specjalnie unikam jego spojrzenia.
  Słyszymy hymn i odwracamy się plecami do świata, który znamy.
  Zostajemy poprowadzeni przez Strażników Pokoju do windy i jedziemy na wyższe piętro, gdzie nas rozdzielają i zamykają w osobnych pokojach. Gdy tylko słyszę, że zamykają się za mną drzwi, biegnę do najbliższej sofy, biorę poduszkę i chowając w niej twarz, krzyczę. Chwile po tym jak przestaję, do salonu wchodzą moi bliscy. Mama, tata, Asue i Shank. Jesteśmy do siebie podobni.Wszyscy mamy brązowe włosy, zielone oczy. Shank, tak jak tata są wyżsi ode mnie i Asue o ponad głowę. My dwie odziedziczyłyśmy wzrost po nie wysokiej mamie. Z Asue jesteśmy niemal identyczne. Jesteśmy bliźniaczkami. Jest o parę centymetrów niższa i drobniejsza, na nosie ma parę jasnych piegów na nosie. Czuję, że gardło zaciska mi się z rozpaczy.
   Biegnę ku nim i rzucam się w objęcia rodziny. Płaczą, a ja nie mogę sobie pozwolić na ten przywilej. Gdy ich puszczam kieruję, swoje spojrzenie na Shanka. Ma już osiemnaście lat, to były jego ostatnie dożynki. Patrzy  na mnie z troską. Wie, że nie wrócę?
-Nie pozwól im głodować- mówię, patrząc mu w oczy.
-Nigdy- przysięga.
    Patrze na rodziców. Nadal ocierają łzy.Tak bardzo ich kocham, ale wyduszam z siebie tylko skromne ,,Dziękuję", na co mama wybucha niepohamowanym płaczem.
 Teraz kolej na Asue. Jest załamana, ledwo trzyma się na nogach.Oczy jej spuchły, twarz jest mokra od łez. Widząc ją, widzę stan mojej duszy w tym momencie.
- Jeszcze jedne dożynki- przypominam słabym głosem, nie wiem co powiedzieć.- Postaraj się wytrwać, dobrze?
  Kiwa głową, ściąga prostą spinkę i wręcza mi ją. Ten drobny prezent jest dla mnie więcej wart iż moje życie. Z tym mogę iść na śmierć.
  Strażnicy Pokoju wyprowadzają ich zanim zdążę podziękować. Krzyczę, że ich kocham i znikają mi z oczu. Po nich wchodzi Sewsi, moja przyjaciółka. Chyba jest jej przykro, bo z trudem hamuje łzy. Ściska mnie i ... dziękuje za moją przyjaźń. Potem szybko wychodzi. Następnie, ku mojemu zdziwieniu, wchodzi Amal, brat Sewsi. Kocham się w nim od dawna, jak większość dziewczyn w szkole.Jest atrakcyjny i pewny siebie. Łamie zasady i jakoś obchodzi kary. I jak mi się dziwić?
  Podchodzi do mnie.
-Przykro mi- mówi szybko.- Sewsi chciała, żebyśmy wszystko sobie wyjaśnili- zaskakuje mnie.- Wiem, że się we mnie kochasz, ja... też coś, tam do ciebie czuję, ale słuchaj: n i c z tego nie będzie. Nawet, jeśli się kochamy, to t y idziesz na śmierć, a ja nie chce ci robić nadziei. Jesteś kochana, zależało mi na tobie, ale to już k o n i e c. Nie mam zamiaru tracić dziewczyny. Przepraszam.
  Całuje mnie i wychodzi.
   Pocałował mnie! Ale wcześniej spalił wszelkie nadzieje na powrót i związek z nim.
  Tak, więc idę na śmierć z rozdartą duszą i ze złamanym sercem.



                                                                             * * * *

 

 

niedziela, 24 listopada 2013

Cześć!
 Mam na imię Wiktoria, ale będę podpisywać się Shadow. Po licznych próbach, w końcu udało mi się założy bloga - a wierzcie, lub nie, miałam z tym mnóstwo problemów.
 Jeżeli wejdziecie na moje konto (https://plus.google.com/u/0/113266393789971379969/about) i poczytacie sobie o mnie, zauważycie że jestem fanką dużej liczby książek i filmów. Dlatego też, na tym blogu chciałabym pisać opowiadania o zbliżonej tematyce co do wybranej książki ( np. Harry Potter ; Uczeń Hogwartu odkrywa mroczną tajemnice Zakazanego Lasu i musi się zmierzyć z potężnymi mocami, by uchronić to co kocha, oraz pomóc sławnemu aurorowi Harry'emu Potterowi!). Opowiadania typowo dla fanów.
 Mile widziane będą porady. Możecie śmiało pisać na jakiej książce lub filmie, ma być oparte następne opowiadanie. Każde z nich będę dzielić na rozdziały.
 Z okazji premiery W pierścieniu ognia ( gorąco polecam!), postanowiłam napisać pierwsze opowiadanie na temat 45 Głodowych Igrzysk i Meelysee Metree, siedemnastolatce z 7 Dystrytku, która musi się zmierzyć z 23 pozostałymi trybutami.
 Mam nadzieje że dobrze będzie się nam wspólnie pracowało i że spodoba się wam ten blog. Pierwszy rozdział opowiadania ,,Miłość aż po śmierć" w najbliższym czasie!
                                                                                       
           Serdecznie zapraszam wszystkich trybutów!
                                Shadow